Gdzie odbędzie się zabieg
Z przyjemnością informuję, że od 1 czerwca 2024 pracuję w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii (IHiT) w Warszawie, które znajduje się na Ursynowie, przy ul. Indiry Gandhi 14. Pewnie niedługo będzie tu wykonany przeze mnie czterotysięczny zabieg wszczepienia portu.
W Instytucie Hemtologii (IHiT) zabiegi wszczepienia lub usunięcia portów odbywają się codziennie od poniedziałku do piątku. W dużym przybliżeniu staramy się rozpoczynać zabiegi o pełnych godzinach od ósmej, a później o dziewiątej, o dziesiątej, o jedenastej i o dwunastej.
Czas oczekiwania na zabieg zależy od tego, kiedy pacjent może przyjechać do Instytutu oraz tego, kiedy planowany jest pierwszy lub kolejny wlew leku. Praktycznie nie ma kolejki. Wszystkie zabiegi wykonywane są na bieżąco. Termin zabiegu ma odpowiadać Państwu. Ja się dostosuję.
Jeśli jest potrzeba możemy się spotkać następnego dnia po kontakcie i telefonicznym umówieniu się. Czas trwania pobytu związanego z zabiegiem nie powinien przekroczyć 4 godzin dla wszczepienia portu i 3 godzin dla zabiegu usunięcia portu.
Trochę historii
Od 1 maja 2024 nie zajmuję się wszczepieniami i usunięciami portów do chemioterapii w Szpitalu Centrum ATTIS Mazowiecki Szpital Bródnowski. Po 6 latach współpracy, z błahego pretekstu uznano, że nie należy kontynuować współpracy, której owocem było około 3 000 zabiegów przeprowadzonych przeze mnie w Centrum ATTIS. Szkoda. Wszczepianiem portów zajmuje się teraz osoba, która do 1 maja 2024 nie wszczepiła samodzielnie ani jednego portu. Zachęcam ją i innych kolegów do umieszczania na stronie Centrum ATTIS raportów o liczbie wykonywanych zabiegów.
W ciągu tych 6 lat pracowałem w jeszcze kilku szpitalach. Idea była taka, aby stworzyć ośrodek, w którym pacjenci byliby załatwiani bez oczekiwania na zabieg i w którym będzie można czasem mieć kilka dni wolnych bez zaburzania planu operacyjnego.
W jednym z nich sala operacyjna przypominała magazyn, w innym, mimo życzliwości personelu, szło - mimo życzliwości wszystkich - trochę jak po grudzie, w jeszcze innym istotnym ograniczeniem były problemy z obsadą dni operacyjnych. Największe nadzieje wiązałem ze Szpitalem Południowym, ale też po kilku miesiąch okazało się to być największym rozczarowaniem. W ciągu 6 miesięcy mojej pracy nie dało się zagwarantować odpowiedniego poziomu – począwszy od przyjmowania pacjentów do szpitala, poprzez warunki pracy – zabiegi najpierw w maluteńkiej sali SOR-u, później w niewiele większej sali zabiegowej, dopiero pod koniec w sali operacyjnej. Były tam i drobniejsze sprawy, ale czarę goryczy przelało kolejne kilkugodzinne oczekiwanie pacjentki na wykonanie po zabiegu kontrolnego badania radiologicznego klatki piersiowej. Pora była już wieczorowa, a pacjenta, nie z katarem przecież, jeszcze miała wrócić do domu poza Warszawą. Cały pobyt miał trwać 3 – 3,5 godziny, a trwał dwa razy dłużej.
Ponieważ inne specjalności zabiegowe dopiero rozpoczynały działalność, można było przypuszczać, że tego rodzaju problemy będą tylko narastać. Przekazałem więc panu kierownikowi, że do czasu zapewnienia właściwej organizacji pobytu pacjenta w szpitalu ja powstrzymam się od wykonywania dalszych zabiegów, czyli narażania pacjetów na niewłaściwą - moim zdaniem - opieką nad pacjentami. Był też problem z informowaniem innych lekarzy o prowadzonej działalności. To znaczy w tym kierunku pan kierownik nie zrobił w ciągu 6 miesięcy nic. W każdym razie nie pamiętam, żeby to w jakikolwiek sposób wpłynęło na liczbę wykonywanych zabiegów.
Gdy tylko przestałem tam pracować, okazało się, że pan kierownik nie czekał aż wrócę, tylko odkrył w sobie nieznane wcześniej talenty marketingowe i postanowił prowadzić tę działalność samodzielnie. Okazało się, że może zadzwonić do szpitali w całym województwie, kontaktować się z innymi kolegami, wszystko nagle stało się proste. Gdy zaczynałem pracę w Szpitalu Południowym pan kierownik dopytywany przeze mnie zadeklarował, że wykonał około 200 zabiegów. Ja miałem wtedy wykonanych i udokumentowanych 2000 zabiegów, więc to raczej ja pokazywałem mu jak to można robić. No, ale na pewno nie pokazywałem, że można zrobić kilkanaście zabiegów do godziny 15-tej. Jeśli coś, co u sprawnego operatora trwa 30 minut, robi się w 15, to wniosek może być tylko jeden - tak szybka praca musi odbić się na jakości świadczenia.
Wiem też o przynajmniej jednej osobie, którą Pan kierownik zoperował mimo, że była kierowana do Instytutu Hemtologii, a pomyłkowo trafiła do Szpitala Południowego. Pacjentka powiedziała mu, do którego szpitala jest kierowana i do kogo miała się zgłosić. Przejście za Szpitala Południowego do Instytutu Hematologii i Transfuzjologii to kilkuminutowy spacer.
Tu obok siebie są trzy szpitale – Centrum Onkologii, Instytut Hematologii i Transfuzjologii oraz Szpital Południowy. Graniczą ze sobą bezpośrednio, więc zdarzają się pacjenci, którzy je pomylą. Zwróciłem uwagę panu kierownikowi, że tak się nie robi. Pacjent kierowany do mnie ma zaufanie do mnie, nie do niego. Ono zostało udzielone przez lekarza kierującego. I wobec niego, tak jak wobec pacjentki, pan kierownik też nie postępuje właściwie.
Od kilku dni, na samym końcu ogrodzenia Szpitala Południowego, w miejscu, gdzie pojawiają się tylko pacjenci Instytutu Hematologii, przy samym wjeździe na parking przed Instytutem Hematologii, wywieszono wielgachny baner informujący o zabiegach wszczepiania portów, umieszczono na nim dwa numery telefonów (jeden pana kierownika) i maluteńkie logo Szpitala Południowego, którego większość pacjentów pewnie nie zauważy. Formalnie na swoim ogrodzeniu mogą wywieszać co chcą i gdzie chcą.
Podobnie karty informacyjne, które otrzymują pacjenci. Zredagowałem ich treść i przez niemałą liczbę kolegów kierujących pacjentów kojarzone są ze mną. Pan kierownik zdobył się na zmianę kilku – może trzech, może czterech linijek w informacji o objętości dwóch stron. W ogóle nie dopuszczam sugestii, że to mogłoby być działanie zamierzone, gdzież tam …
W mojej, całkowicie prywatnej ocenie, są to działanie cwaniackie i wprowadzające pacjentów w błąd, przez to nieuczciwe i nieprzystające do poważnej instytucji zaufania publicznego. To nie jest dla mnie odpowiedni model biznesowy.
Gdy w maju 2024 nie mogłem wykonywać wszystkich zabiegów, które chciałbym, kierowałem do Szpitala Południowego wielu pacjentów na zabiegi wszczepienia portów. Chciałem, żeby byli zaopatrzeni szybko, najlepiej przed planowaną chemioterapią. No, ale teraz, gdy już połączyłem wszystkie fakty oraz znane mi z informacji uzyskiwanych od pacjentów kropki, z pewnością bym tego nie zrobił. Na szczęście teraz mogę sam zająć się pacjentami w najlepszy sposób.