Na czym polega wszczepienie portu dożylnego

 

Zabieg składa się z dwóch etapów. 

W pierwszym wykonuje się dwa nacięcia – przez pierwsze, nad obojczykiem, na bocznej powierzchni szyi,  wprowadza się cewnik do żyły.  Drugie, pod obojczykiem przygotowuje miejsce dla komory portu. Następnie łączy ze sobą oba elementy i sprawdza szczelność układu. U sprawnego operatora, a po wykonaniu udokumentowanych prawie 4 000 zabiegów za takiego się uważam, trwa to 10 – 12 minut. 

W drugim należy pozszywać nacięcia. Są operatorzy, którzy niespecjalnie przejmują się względami estetycznymi oraz czasem pacjenta i zszywają nacięcia kilkoma prostymi, pojedynczymi szwami. Dzięki temu czas trwania zabiegu nie przekracza 15 minut, ale … . No właśnie. Czy o to chodzi, żeby doktor był zadowolony, czy żeby pacjent był zadowolony ? 

Wszczepienie portu

 

Właściwe szycie powinno doprowadzić do beznapięciowego zbliżenia brzegów rany, co umożliwi powstanie mało widocznej, cienkiej blizny. Kilka pojedynczych szwów oczywiście doprowadzi do zbliżenia brzegów rany i jej zagojenia, ale kosztem nieestetycznych śladów na skórze. Oprócz tego szwy trzeba usunąć, co wiąże się  dla pacjenta z koniecznością poświęcenia dodatkowego czasu, ponieważ trzeba udać się  do przychodni, ośrodka zdrowia, najpewniej nie do operatora, aby te szwy usunąć.   Dla pacjenta skutek „zaoszczędzenia” przez operatora kilkunastu minut w czasie zabiegu jest taki, że później on traci do kilku godzin  na doprowadzenie do usunięcia tych szwów,  za to dla operatora większa liczba pacjentów oznacza po prostu większy przychód.

Wszczepienie portu

 

Znacznie lepszym organizacyjnie i bardziej estetycznym rozwiązaniem dla pacjenta    jest dokładne zeszycie nacięć na poszczególnych poziomach oraz zastosowanie - zamiast pojedynczych szwów - plasterków,  które stabilizują brzegi nacięć w trakcie wytwarzania zrostu. Dla pacjenta korzyść jest taka, że wytwarza się cieniutka, mało widoczna blizna no i nie trzeba marnować paru godzin na wędrówki do poradni chirurgicznej w celu usunięcia pojedynczych szwów. Wymaga to wydłużenia czasu trwania zabiegu o kilkanaście minut, do około 30 minut.

Dodatkowym skutkiem takiego wyścigu z czasem jest mniej komfortowe znieczulenie. Skoro operatorowi może zależeć na maksymalizacji przychodu, to będzie się starać, aby czas pobytu pacjenta  w oddziale był możliwie krótki. Ten czas  zależy od tego, w jakim stopniu modyfikowana jest świadomość pacjenta w czasie zabiegu, więc im mniej wpływamy na świadomość, tym szybciej pacjent opuści szpital. Tylko czy to powinno być naszym najważniejszym celem?